logo-top

"Fortis fortuna adiuvat"

5 Prawd o Siłach Specjalnych   

Operatorzy brytyjskiego SAS w trakcie działań w II wojnie światowej, północna Afryka, 1943 r. Źródło: Wikimedia Commons.

Tacy żołnierze zawsze będą czujni, bez zachęty z Twojej strony;
będą osiągać twoje cele, choć ich nie poprosisz;
będą lojalni bez zachęty i z pewnością będą działać prawidłowo, nawet bez rozkazów.

 

         Chociaż od 2001 roku Siły Specjalne stoją w blasku jupiterów, a operatorzy stali się bohaterami niezliczonej ilości filmów, gier i książek – to wprost uderza powierzchowność myślenia o nich i niezrozumienie rządzących nimi zasad. Można więc zaryzykować stwierdzenie, że filmowi superbohaterowie pomogli zbudować sławę  Sił Specjalnych, ale jednocześnie przyczynili się do powstania odrealnionego obrazu żołnierzy. Jest to o tyle niebezpieczne, że powszechnie obowiązujący pogląd (niekoniecznie zgodny z prawdą), rzutuje na opinię publiczną, a co za tym idzie, na decydentów – co może skutkować stawianiem nierealnych zadań lub zmianami, które mogą sparaliżować ich działanie. Ponieważ o dobre trzeba dbać, pierwszym krokiem ku urealnieniu  wyobrażeń o Siłach Specjalnych, będzie zapoznanie się z 5 Prawdami o Siłach Specjalnych. Prawdy (zasady) o Siłach Specjalnych pojawiły się po raz pierwszy w 1987 roku, w publikacji pt. „United States and Soviet Special Operations”, która była skierowana do Senackiej Komisji Sił Zbrojnych. Autorem tej publikacji był emerytowany oficer US Army John M. Collins. Stworzone przez niego Prawdy stały się podstawą myślenia o działaniu amerykańskich Sił Specjalnych, a później podstawą myślenia o Siłach Specjalnych w ogóle.

 

Oto 5 Prawd (zasad) o Siłach Specjalnych:

 

1. Ludzie są ważniejsi niż sprzęt

 

   Najważniejszy zasób Sił Specjalnych to operatorzy. Odpowiednio wyselekcjonowani pod kątem psychofizycznym, dobrze wyszkoleni i potrafiący działać wspólnie. Charakter służby pozwala im szybko zdobywać cenne doświadczenie i szeroki wachlarz umiejętności. Dobrze widziane jest nieszablonowe podejście i elastyczność umysłowa oraz otwartość na nowe rzeczy. Z tego też powodu relacje między operatorami są inne niż w reszcie wojska. W Siłach Specjalnych, każdy ma potencjalnie kluczowe znaczenie dla powodzenia misji. To ludzie napełniają treścią formę, więc od ich jakości zależy sukces i porażka działania.

 

   Jednak nie należy postrzegać pierwszej zasady opacznie. Sprzęt również ma olbrzymie znaczenie. Jest niejako dopełnieniem operatora i należy również patrzeć na to, przez pryzmat jego jakości, a nie tylko w kategoriach jest/nie ma. Posiadanie lub nie odpowiedniego sprzętu, wpływa bezpośrednio na zdolność wykonania zadania. Jakość tego sprzętu zwiększa lub zmniejsza szanse powodzenia. Czyli, jeśli nie mam noktowizji, to w ogóle nie mogę zrealizować misji; ale jeśli mam najlepszą noktowizję to szanse jej zrealizowania są większe, niż gdybym miał stary model. Sprzęt daje nowe możliwości taktyczne.

 

   Państwo, które chce mieć Siły Specjalne na światowym poziomie musi pogodzić się, z kosztami ich utrzymania. Nie ma jakiegokolwiek sensu wydawać olbrzymich pieniędzy na szkolenie operatorów, tylko po to, żeby oszczędzać na ich wyposażeniu, które jest z operatorem jak Yin i Yang. Każdy poległy operator Sił Specjalnych to strata bardzo dobrze wyszkolonego żołnierza (z reguły doświadczonego) oraz jego umiejętności i wiedzy; strata pieniędzy w niego zainwestowanych (co najmniej setki tysięcy złotych); spadek morale i cios wizerunkowy dla Sił Zbrojnych; jak również blamaż polityczny Państwa. Rosjanie niejako idą dalej i w koncepcji „wojny nowej generacji” stwierdzają, że ze względu na niewielką ilość żołnierzy Sił Specjalnych oraz ich umiejętności – walka zbrojna jest najmniej pożądaną spośród całego wachlarza możliwych działań. Bo na końcu dnia, sprzęt (nawet najlepszy) można naprawić, dokupić itd., a poległego operatora nie. Oczywiście w części misji chodzi właśnie o bezpośrednią walkę zbrojną i nie sposób tego zmienić. Należy jednak unikać szafowania krwią żołnierzy.

 

 

2. Jakość jest lepsza niż ilość

 

   Historia operacji specjalnych pokazuje, że tam gdzie duże formacje nie mogłyby w ogóle się pojawić, tam spektakularne efekty, może osiągnąć mały oddział komandosów, który składa się z odpowiednich ludzi. Kilku- i/lub kilkunastoosobowe, zgrane, dobrze dowodzone i wysoce manewrowe grupy zdolne są do wykonania najbardziej zuchwałych ataków i zniknięcia po wszystkim we mgle wojny. Musi za nimi jednak stać odpowiednia jakość szkolenia, sprzętu itp. Niewielki oddział sprzyja skrytemu dostaniu się w miejsce wykonania zadania, a później jego jak najszybsze opuszczenie. Ma to swoje reperkusje. Z jednej strony dzięki skrytości podejścia uzyskuje się zaskoczenie, co w połączeniu z siłą ognia pozwala zadać straty nieproporcjonalnie większe do liczebności grupy. Natomiast z drugiej strony, sytuacja ta powoduje, że żołnierze Sił Specjalnych muszą posiadać nieproporcjonalnie większe umiejętności oraz dysponować dużą siłą ognia (a więc mieć dużo więcej sprzętu itd.). Jeżeli coś pójdzie nie tak, to muszą radzić sobie sami – z reguły w izolacji od wojsk własnych. Trudno zresztą sobie wyobrazić prowadzenie skomplikowanych taktycznie operacji, przez nieszkolonych w tym kierunku żołnierzy regularnych armii. Tak samo jak ciężko sobie wyobrazić przeprowadzenie skomplikowanej operacji chirurgicznej przez losowego lekarza. To wszystko powoduje, że absolutnym priorytetem jest selekcja ludzi, wyszkolenie i edukacja, wyposażenie i stałe ocenianie w celu ciągłego podnoszenia jakości. Tam gdzie nie ma i jakości i ilości; tam gdzie ilość nie może przejść w jakość, tam musi być chociaż jakość.

 

 

 

3. Siły Specjalne nie mogą być produkowane masowo

 

 

   Pierwszym i kluczowym czynnikiem jest liczba rekrutów spełniających wysokie wymagania. Drugim czynnikiem jest czas. Żeby operator osiągnął biegłość w swoich fachu potrzeba kilka lat (zarówno szkoleń w kraju, za granicą jak i wyjazdów na misje bojowe). Trzecim czynnikiem są „moce przerobowe” w samych Siłach Specjalnych, bo musi ktoś rekrutów szkolić, trzeba mieć gdzie to robić, czym itp. Czwartym czynnikiem są oczywiście koszty z tym związane. Liczba środków bojowych zużyta do wyszkolenia jednego operatora Sił Specjalnych jest olbrzymia, a do tego dochodzi uzbrojenie i wyposażenie. Z pewnością nie są to wszystkie bariery, ale już te cztery pokazują, że nie jest możliwe masowe szkolenie żołnierzy Sił Specjalnych bez utraty wypracowanych przez lata standardów.

 

 

 

4. Nie da rady stworzyć kompetentnych Sił Specjalnych po tym, gdy zaistnieje potrzeba ich użycia

 

 

   Z pierwszych trzech zasad wiemy, że proces szkolenia żołnierzy Sił Specjalnych jest długi, wymagający i kosztowny. Dlatego niemożliwe jest stworzenie profesjonalnych Sił Specjalnych tuż przed konfliktem (misją) lub po jego rozpoczęciu. Tego rodzaju przedsięwzięcie musi zostać przeprowadzone w czasie pokoju i prosperity. W zamian za to, Państwo dysponuje wysokiej klasy ekspertami, dostępnymi praktycznie od ręki (kwestia godzin), do użytku zarówno wewnątrz jak i poza granicami kraju. Utrzymywanie kilkugodzinnej gotowości bojowej jest zresztą standardową praktyką wśród najlepszych Jednostek Specjalnych na świecie. Ciągłość rozwoju (szkolenia, misje bojowe itp.) pozwala również dostosowywać na bieżąco taktykę i procedury, tak aby w miarę możliwości być gotowym na to co może nadejść. Z tego też powodu, wydaje się że wszystkie gry wojenne i symulacje mogą pomóc w przygotowaniu się na ewentualny przyszły konflikt. Jako składowe rozwoju m.in. Sił Specjalnych muszą być prowadzone przed zaistnieniem zagrożenia, a nie po jego wystąpieniu. Pozwoli to na lepsze dopasowanie procedur, sprzętu, taktyki itd.

   Wydaje się zresztą, że zasada ta powinna dotyczyć całego Państwa; całych Sił Zbrojnych. Jakby nie patrzeć Siły Specjalne są częścią Sił Zbrojnych, których strategia działania powinna być zgodna z narodową strategią działania. Jedno wynika z drugiego i tworzy pewną całość. Strategia i wynikająca z niej taktyka powinny mieć intelektualne podłoże, które kształtowane jest właśnie poprzez gry, symulacje, analizy itd.

 

 

 

5. Do większość operacji Sił Specjalnych potrzebna jest pomoc regularnych Jednostek

 

 

   W roku 1990 USSOCOM (United States Special Operation Command) przyjął 4 Prawdy, wyłączając z nich 5-tą, pierwotną zasadę. Została ona ponownie włączona do Prawd w 2010 roku, przez ówczesnego Dowódcę USSOCOM – Admirała Eric’a Olsena. Dlaczego tak się stało? 

Otóż powody były dwa.

   Po pierwsze, żeby podkreślić wkład wszystkich ludzi, którzy pracują na Siły Specjalne ale są spoza nich. A jest to lista nie krótka, bo SOFy potrzebują informacji; środków przerzutu; zabezpieczenia medycznego; wsparcia z powietrza czy zabezpieczenia logistycznego. Jest to masa ludzi, bez których większość operacji nie mogłaby się w ogóle odbyć – a wszyscy oni nie są członkami Sił Specjalnych. Można zakładać, że był to również bardzo sprytny zabieg PR-owy.

   Po drugie i chyba ważniejsze z punktu widzenia Sił Specjalnych. Piąta Prawda ma pełnić rolę swoistego „bezpiecznika” przed nierealistycznymi oczekiwaniami co do możliwości i siły SOF. Pokazując na jak wielu polach potrzebna jest pomoc regularnej armii, Admirał Olsen chciał uświadomić decydentów, że o Siłach Specjalnych należy myśleć raczej w kategorii wytrycha, a nie tarana.

 

 

 

   5 Prawd (zasad) Sił Specjalnych jest pierwszym krokiem ku lepszemu ich zrozumieniu. Zdecydowanie nie wyczerpują one tematu, są raczej pewnym wstępem do poznania istoty SOF. Nakreślają ramy teoretyczne tego, jak powinny one wyglądać. Poprzez analogię – są zasadami jak należy zbudować solidne fundamenty domu. Państwo, które nie zrozumie ich znaczenia lub spróbuje je „oszukać” jest skazane na niepowodzenie. To co warto szczególnie podkreślić to ciągłe zaangażowanie żołnierzy Sił Specjalnych w konflikty zbrojne i działania kontrterrorystyczne. Nie pozostało to bez znaczenia na elastyczność taktyczną, umiejętność doboru odpowiednich środków do zadania czy rozwój procedur działania. Oznacza to, że Siły Specjalne najszybciej spośród innych rodzajów Sił Zbrojnych, będą wstanie rozpoznać nowe zagrożenia i przygotować się na stawienie im czoła.

 

Artykuł pierwotnie opublikowany 16 Listopada 2020r. w Strategy&Future.

Udostępnij

Facebook
Twitter
WhatsApp
Andrzej Łukasiński

Andrzej Łukasiński

Emerytowany oficer WP. Przez lata związany z Siłami Specjalnymi. Weteran z Iraku i Afganistanu. Pasjonat SOF i strzelania.